STOLEM GNIEWINO - MKS WŁADYSŁAWOWO 3:0 (3:0)
Bramki: Holcer Artur 2 (29’, 32’), Zieliński Oskar 23’
Personalia i relacja trenerska w rozwinięciu:
Maciejewski Radosław - Andrusiewicz Konrad, Bigott Tomasz (C), Struck Kamil, Konopa Jakub - Tabaszewski Krzysztof, Miotke Hubert, Lis Kacper, Kąkol Mikołaj - Ciskowski Mateusz, Ferra Daniel
Na zmiany wchodzili: Fleming Michał, Guzik Szymon, Konkel Michał, Lipski Albert, Necel Szymon, Pulczyński Robert, Zgoda Oskar
Żółte kartki: brak
Czerwone kartki: brak
Trener: Kordian Ciskowski
Relacja trenerska:
„Za pewni siebie ......,
Przegrywamy mecz na własne życzenie (każdy zagrał poniżej swoich możliwości). Rywal, chociaż znany, nie grał czegoś wyjątkowego (nawet można pokusić się, że o wiele lepiej prezentował się w poprzedniej rundzie, kiedy przegrał z nami 3:1)...
Bramki tracimy w pierwszej połowie w ciągu niespełna 10 minut w głupi sposób po indywidualnych błędach (wkrótce film w internecie). Proszę zawodników o uważne obejrzenie: przy pierwszej bramce jak zachowują się boczni obrońcy (lewy, jak i prawy), przy drugiej ustawienie naszego środkowego defensora i w końcu trzecia bramka jako prezent dla gospodarzy i gwóźdź do trumny dla nas.
Mimo to, bardziej martwi gra ofensywna, której w ogóle nie było (może poza pierwszymi 20 minutami, gdzie mogliśmy strzelić nawet 2 bramki. Niestety niewłaściwe nabieganie w pole karne skończyło się niczym).
Główną przyczyną słabej gry to przede wszystkim niewłaściwe podania: trzy z pięciu trafia bezpośrednio do rywala. Takiej nieskuteczności dawno nie widziałem - nie potrafimy podać na odległość 5-6m.
Poza tym niektórzy założyli sobie, że trzeba wykonać "tysiące zwodów": do tyłu, do przodu, do boku i tak w kółko, po to aby na końcu oddać piłkę rywalowi. Jeszcze inni pozbywali się piłki, jakby ich parzyła (szkoda, że oddając ją rywalowi). Grać z pierwszej piłki trzeba umieć i być pewnym, że podanie nie trafi do rywala, bo to umożliwia przeprowadzenie przeciwnikowi kontrataku.
Podsumowując może niektórzy uwierzyli, że uzyskując w poprzednim sezonie drugie miejsce w lidze, jesteśmy na tyle dobrzy, że aby dobrze zagrać (niekoniecznie wygrać), wystarczy wyjść na boisko. Niestety bez pracy całego zespołu nic z tego nie będzie. Na podstawie tego meczu widać, że usilne indywidualne granie (zwodami zamiast przesuwać się do przodu, cofamy się bądź biegamy wzdłuż boiska, tracąc siły) nic nie daje. Z drugiej strony mamy inną skrajność: szybkie pozbywanie się piłki (oddając ją rywalowi) powoduje, że praca kolegów, którzy stworzyli sytuację podaniową idzie na marne i stwarza to sytuację do ataku rywali.
Szacunek należy się gospodarzom, którzy wygrali zasłużenie. Niestety umożliwiła im to nasza bierna postawa. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Musimy tylko grać na swoim właściwym poziomie.”